lub nie pochodzi, jeśli we mszy uczestniczy się jedynie obecnością,
z czytań podczas mszy. Czy lekcje religii zaznajamiają z Ewangeliami,
czy z tych lekcji coś pozostaje? Z Biblią należy się zapoznawać w ciszy
domowej, jak to czynił autor we wczesnej młodości i czyni nadal.
Msza to swoiste misterium poetyckie, a Ewangelie i sama Biblia ma
wiele fragmentów pełnych poezji. W czasopismach chrześcijańskich
ukazuje się wiele wierszy religijnych, są to jednak najczęściej wiersze
o charakterze "częstochowskim". Autor pragnął zrymować
w sposób prosty najważniejsze fragmenty Ewangelii, zakładając,
że mu się to powiedzie w sposób możliwy do zaakceptowania.
Rymy nie zostały przyjęta przez żadne wydawnictwo religijne,
widocznie uznano, że nie odpowiadają wymogom pisania o sprawach
świętych. Wobec tego autor odważył się je opublikować w blogu.
Może kogoś zainspirują, mimo ich nieprofesjonalnej literze, do czytania
Biblii . Nie pretendują do miana poezji, lecz intencja ich napisania
niechaj będzie usprawiedliwieniem. Napisane w stanie wojenny.
UP72156
Post I
P ó j d ź m y w s z y s c y d o s t a j e n k i
Słudze Bożemu
Wskazanemu nam przez Pana
Na pożytek światu
Z w i a s t o w a n i e
Niech słucha słucha
Kto nie wie zapomniał
Odjęto mu światło
Zbudzony Duchem
Odkrywa ogromna
Cudowna zagadkę
Na zydlu siędzie
Zapali ogarek
I ślęczy do świtu
W pożółkłej księdze
W najstarszej ze starych
Wersety czyta
Słuchajcie ludzie
Historii cudownej
Zapiera dech w piersi
Zdumienie budzi
Nie mieści się w głowie
Opisze ją wierszem
Składanym w trudzie
Mozole północnym
W przeżytej już strofie
Bo nie chce uciec
I w duszy tkwi mocno
Ta dziwna opowieść
Po wiekach wiekach
Cierpienia i troski
W żydowskich ziemiach
Lud się doczeka
Nadziei prorockich
Ucieleśnienia
W porannym brzasku
Jasność świetlana
Pokoik rozświeci
Tyś pełna łaski
Jam wysłan od Pana
Urodzisz dziecię
Poczęte z Ducha
To syn najwyższego
Na tronie zasiądzie
Panienka słucha
Niech wola jest jego
Tak niechaj mu będzie
A ta niewiasta
Ze wszech najgodniejsza
Z niej matkę uczynił
I wybrał miasto
Wśród małych najmniejsze
Niech wzrasta tu przy niej
To jest posłaniec
Baranek ofiarny
Odnowi przymierze
Na wieczne trwanie
Wszystkich ogarnie
Gdy w Niego uwierzą
W tej starej księdze
Litery starte
Bo palce pokoleń
Wertuje w niej kart
Promienie świecy
I szkiełko pomoże
Co dalej wyczyta
Na stronie tej złoży
Odczyta treści
Ze strony wyblakłej
Niech je podziwia
Kto prawdy tej łaknie
Kraino cicha
Senna mieścino
Przez pokolenia
Będziecie słynąć
Wyjdzie stąd panna
Błogosławiona
Błogosławiony
Owoc jej łona
Radość napełnia
Duszę niewiasty
Że Pan obdarzył
Ją tym brzemieniem
Tobołek weźmie
Opuści miasto
Odwiedzi krewną
Na Judzkiej Ziemi
W spiekocie spieszy
Stopę kaleczy
Pot skronie rosi
Napój uprosi
Spotka dziewczyna
Zaciąg wielbłądzi
Podwiezie krztynę
Dalej już sama
Pieszo podąża
Przed nocą stanie
Przy miasta bramie
W progu domostwa
Elżbietę spotka
Miej w Panu zdrowie
Krewną pozdrowi
Macierz jej w pełni
Zrodzi proroka
Słowo się spełni
Ścieżki uprości
Zgotuję drogę
Temu co z matką
Przychodzi w gości
Znak dało Elżbiecie
Pod sercem noszone dziecię
I w duszy zaświeci jej światło
I tyś błogosławiona jest matką
I owoc w twoim żywocie
Radością swoją się podziel
Raduje się dusza panienki
Na kolanach składa podzięki
Pan służebnicą ją uczynił
Pośród narodów wszystkich zasłynie
Taka historia spisana w księdze
Przez wszystkie wieki czytana będzie
Oto jest czas jak napisano
Na świecie wschodzi Boże ziarno
W ą t p l i w o ś c i
Po dziennych pracach
Po utrudzeniach
Do księgi wraca
Tam ukojenia
Świat snem okryty
Bóle kojącym
On księgę czyta
Aż całą skończy
Oto brzemienna
Błogosławiona
Mocą tajemną
Józefa żona
A ten mąż prawy
Strapiony wielce
Panny zniesławić
Wśród ludzi nie chce
W tajnym zamyśle
Znajduje wyjście
Zawiezie żonę
W rodzinne strony
W jego rozterkach
Pan mu pomocą
Przyjdzie posłaniec
Senna nocą
Z Ducha poczęte
Twej pani dziecię
A tyś naznaczon
Mu na opiekę
Z przed wieków takie
Boże wyroki
Schronieniem będą
Mu twoje progi
Który się wywiódł
Z domu Dawida
Przyjmuje matkę
W swoje domostwo
Ona owoc
Boży wyda
W jego zagrodzie
Będzie rosnąć
D z i s i a j w B e t l e j e m
Co jeszcze było w księdze pobożnej
Każdy w cichości może wyczytać
Gdy na kolanach księgę rozłoży
Skończy aż w oknie ranek zaświta
Od tamtych zdarzeń mina tygodnie
Owoc dojrzewa w rodzie Dawid
Żyje z małżonką małżonek godnie
Porodzi pani niedługo chyba
Senny wysłannik nakaz zostawił
Dać imię dziecku od grzechów zbawi
Pędzą po krańce
Cesarskiej ziemi
Konni posłańcy
Z rozporządzeniem
Z władzy najwyższej
Dekret wyszedł
W całym cesarstwie
Dokonać spisu
Posłańcy pędzą
Rozkazy wiozą
Zapisać w księdze
Cesarska mocą
Do tego miasta
\ Każdy przybędzie
Skąd ród wyrasta
Złożyć w urzędzie
Wpis do katastru
Na drogę weźmie
Kostur i sakwę
Małżonek z żoną
W podróż nie łatwą
Idą w spiekocie
Droga się wlecze
Pod sercem niesie
Panienka dziecię
Opiekun z troską
W podróży wspiera
Na miedzy spoczną
Gdy znój doskwiera
Pani brzemienna
\ Strudzona senna
W ramie mężowe
Wtulona głowa
Drzemka pokrzepi
Czuje się lepiej
Potem znów idą
Powolutku
Czy na czas przyjdą
Zdążą na jutro
Maria zmęczona
Już całkiem mdleje
W dali majaczy
Miasto Betlejem
Ciemność zapada
Słońce zachodzi
Znajdzie małżonek
Miejsce w gospodzie
Zostawi żonę
W stajni za miastem
Niech tu odpocznie
Sobie tym czasem
Szuka w zajeździe
Miękkiego łoża
Ciepłej wieczerzy
Marię przywiedzie
Niech głowę złoży
W pościeli świeżej
' Do wrót gospody
Mocna kołacze
Jedno posłanie
Czy jeszcze macie
Miejsca nie stało
Chleby zjedzone
Przyjść było prędzej
Prawie już dniało
Odnajdzie panią
W polnej stajence
Wbiega zdyszany
W chwili ostatniej
Już u wybranej
Cierpień oznaki
Dni się spełniły
W bólach się rodzi
Ten co ród ludzki
Od zła odgrodzi
Nie w komnacie
Jeno na sianie
Rodzi się
Boży posłaniec
Światłość wypełnia
Całą stajenkę
Józef u boku
Matki uklęknie
Jest pełen żalu
Pełen rozpaczy
Ten poród odbyć
Miał się inaczej
Lecz się nie troskaj
Józefie prawy
To wola boska
Sam Bóg to sprawił
Syna osobą
W stajni się rodzi
Uczyni z żłobu
Matka kołyskę
Siano na spodzie
Jedyne wyjście
Stajnia gościnna
Nie wpuści zimna
Obórki strzecha
Od deszczu chroni
Bydląt oddechy
Ciepłem owioną
Tuli panienka
Dzieciątko chustą
Kołysze w rękach
By synek usnął
A gdy zakwili
Z głodu zapłacze
Stanik odchyli
Da pokarm smaczny
Tak się narodził
Tak na świat przyszedł
Ten co się zgodził
Na krzyżu wisieć
A n i o ł p a s t e r z o m m o w i ł
Kto się rozczyta
W wersetach świętych
Zawsze brał będzie
Księgę do ręki
Przyjdą na niego
Nieme zachwyty
Papier dobędzie
Za pióro chwyci
Niejeden może
Zaczytany
Strofę ułoży
Dla hołdu Panu
Nad czystą kartą
Ślęczy niegodny
Nie idzie wartko
Czy skończy do dnia
Tak wielkie cuda
Ziemię ogarną
Czy mu się uda
Mową niezdarną
Wiernie wyrazić
Co się pasterzom
W nocy przydarzy
Za miejskim murem pola żyzne
Zbite w gromady stada drzemią
Noce w okolicy tej sa dżdżyste
Trzymają straż i śpią na przemian
Psy i pastuchy
Aż jednej nocy
W czasie spisu
Niebo się złoci
Świat się kołysze
Jasność się ścieli
Na pół nieba
I chór anieli
Śpiewa
Co to za dziwy
Pasterze truchleją
Że w środku nocy
Dnieje
Anioł się z światła wyłoni
Słowa powie znane do nich
Bojaźń porzućcie
Radość przynoszę
Do stajni pójdźcie
Tam w sianie złożon
Pan wasz Zbawiciel
Wstańcie i idźcie
Pokłon mu złóżcie
Ludziom powtórzcie
Biegną pasterze do Betlejem
A tam się cuda wielkie dzieją
Za murem miasta w małej stajence
Dzieciątko znajdą wezmą na ręce
Potem rozgłoszą w całym powiecie
Że narodziło się Boże dziecię
Wszyscy dziwują się temu wielce
Matka zachowa te sprawy w sercu
Zna tajemnicę od początku
Zna przeznaczenie swego dzieciątka
Opowie o tym osobiście
Po wielu latach ewangeliście
L u l a j ż e J e z u n i u
Moje dzieciątko moje ziarenko
Skąd się znalazłeś mi nagle w rękach
Zrodziłam ciebie w niedobrej chwili
Zaraz się z zimna pewno rozkwilisz
Choć święta płynie krew w twoich żyłach
Tak cię ubogo matka powiła
W stajni za miastem wśród gwiezdnej nocy
Ani pościeli ani pomocy
Ani cię mogę okryć pieluszką
Ani wykąpać w wodzie ciepluśkiej
Ani kołyski nie ma bujanej
Jeno cię złożyć mogę na sianie
Jeno otulić cię mogę chustą
Byś przy mym boku syneczku usnął
Jeno bydlątka jeszcze poproszę
By cię ogrzali swym ciepłem troszkę
Przez szparki w dachu zagląda miesiąc
I się anieli z narodzin cieszą
Radośnie mruczą przy żłobie wołki
Pod strzechą budzą się i jaskółki
Słuchaj kruszyno głosy w oddali
Niebo jaśnieje łuna się pali
Goście przychodzą w odwiedziny
Pasterze z psami nie kto inny
Patrzcie patrzcie podziwiajcie
Jaki śliczny śpi w ramionach
Gdy dorośnie chwałę znajdzie
Czynów wielkich on dokona
Dusza moja jak radosna
Że poczęłam to maleńkie
Oby tylko zła nie doznał
Pana o to proście pięknie
Matko matko przyjdą troski
Cierpiał będzie syn twój boski
Dzisiaj ciesz się narodzonym
Cały świat bije pokłony